Po zmierzchu

Jak zwykle, pod koniec ostatniego dnia tygodnia, szykujemy się na kolejny bal – bal, jakich wiele, więc dokładamy wszelkich starań nieco rutynowo, wprawnie, wyćwiczonymi gestami układamy włosy, upiększamy twarze, wkładamy wystudiowane ubrania. Idziemy w tę noc, ale wszystko pozostaje na porządku dziennym, „jesteśmy sobą” i swobodnie nawiązujemy rozmowę, a nawet kontakt wzrokowy. Ale gdzieś w zakrętach umysłu zaczynamy dostrzegać, jak cały ten algorytm rozszczelnia się, a zmysły rozprzężają, jak przechodzimy na jakąś mityczną drugą stronę lustra, po której tracimy panowanie nad „sobą” i stajemy twarzą w twarz ze swoim mrocznym „Ja”.